Smolensk-2010.pl CHCEMY PRAWDY O ZAMACHU NA PREZYDENTA

19 Sept 2010

Janusz Sanocki o katastrofie

Na portalu prawica.net znalazłem artykuł Janusza Sanockiego wojownika o Jednomandatowe Okręgi Wyborcze.
Zainteresowało mnie jego podejście do tematu zamachu w Smoleńsku.

Oto fragment,
reszta na www.prawica.net

...
Na terytorium obcego, może już nie wrogiego, ale z pewnością nieprzyjaznego, państwa zdarza się wypadek, w którym ginie czołówka polityków kraju. Prezydent, przywódcy parlamentu, generałowie. W każdym normalnym kraju rząd zrobiłby wszystko, żeby natychmiast wyjaśnić sprawę w sposób niebudzący wątpliwości: wypadek, zamach? Czy tylko bałagan?

Zresztą może tylko kosmiczny bałagan, co też powinno powodować konsekwencje. Jeśli na tym szczeblu nie potrafimy zapewnić ochrony przywódcom, to co potrafimy – panie premierze?

Tymczasem premier oddaje sprawę natychmiast całkowicie w ręce rządu obcego państwa, które nie wiadomo, czy samo nie ponosi odpowiedzialności - jeśli nie za zamach, to za zaniedbania. Mija pół roku od katastrofy, a pod Smoleńskiem ludzie znów wygrzebują szczątki samolotu, który zresztą dalej gnije pod chmurką, całkowicie niezabezpieczony. Napisanie pisma przez polską prokuraturę do Rosjan zajmuje cztery miesiące, tłumacz tłumaczy dokumenty rosyjskie w tempie – trzy kartki na dzień, a jak się okazuje, na lotnisku, kiedy lądował prezydencki Tupolew, nie było polskiej ochrony – Rosjanie się nie zgodzili.

Ta kompromitacja jest dla wszystkich jasna, ale nie dla popierających rząd dwóch prywatnych stacji telewizyjnych. Publiczne media zostały po wyborach prezydenckich przejęte przez rząd i też milczą albo bardzo nieśmiało odsłaniają kolejne kompromitujące fakty.


Pomimo tej „propagandy sukcesu” pokaźny odłam polskiego społeczeństwa po prostu widzi prawdziwą sytuację. Widzi, że Tuski i Komorowscy nie chcą wyjaśnienia przyczyn katastrofy i że zmierzają do jak najszybszego zatarcia pamięci o kompromitujących ich faktach.

W tej sytuacji krzyż na Krakowskim Przedmieściu był dla Polaków ostatnim bastionem pamięci. Ludzie instynktownie gromadzili się pod nim, wiedząc, ze dopóki jest krzyż, będzie pamięć o Smoleńsku i rządzącym, będzie trudno tę pamięć zatrzeć.

Czy PiS obronę krzyża organizował? Wolne żarty! Kto miałby to zorganizować w PiS i jak? PiS – jak to klasyczna polska partia - nie jest w stanie zorganizować żadnego spontanicznego ruchu. Ale oczywiście PiS, którego czołówka polityczna w Smoleńsku zginęła, nie będzie nawoływał do usunięcia krzyża. Niby z jakiego powodu miałby to czynić?

Gdyby ludzie wierzyli, że Tusk i Komorowski chcą wyjaśnienia tragedii, nie musieliby „walczyć o krzyż”. I odwrotnie: gdyby Komorowski, Tusk e tutti quanti chcieli wyjaśnić katastrofę i godnie uczcić pamięć ofiar, ten krzyż i te modlitwy by im nie przeszkadzały. No bo w czym mogłyby im przeszkadzać?

Nie chodzi bowiem na prawdę o krzyż, ale o to, że 10 kwietnia nie było na lotnisku polskich „borowców”, że do dziś po polu śmierci walają się szczątki samolotu, a premier dowiaduje się o tym pół roku później z telewizji. I w dodatku nie wie, jak sobie z tym poradzić, żeby nie urazić swojego dobrego przyjaciela - Putina. Czy w tej sytuacji można się dziwić, że zarówno Donalda, jak i Bronisława ten krzyż każdego dnia przyprawiał o niestrawność? Teraz – po przeniesieniu krzyża do kaplicy sytuacja się zmieniła. Do kaplicy Prezio po prostu nie musi zaglądać.

Janusz Sanocki
prawica.net

No comments:

Post a Comment

Z powodu niechcianego spamu,
aby skomentować,
trzeba sie zalogowac