Smolensk-2010.pl CHCEMY PRAWDY O ZAMACHU NA PREZYDENTA

2 Feb 2010

Wystawa miniatur Hanny Zbroniec w Livingston.


Szczęśliwi ci, którzy mogli uczestniczyć w wernisażu Hanny Zbroniec w Livingston. Nie tylko mogli poznać twórczość artystki w wyborze miniatur i fotografii, poznać ją osobiście i zapytać o interesujące szczegóły twórczości, ale także posmakować wspaniałych dań serwowanych przez Jacka Bugalskiego, właściciela Polish Tradition Bistro, pierwszej polskiej restauracji w Livingston, gdzie wystawa znalazła swe miejsce.
W bardzo pomysłowy sposób przygotowana ekspozycja zapraszała do zajęcia miejsca za stołem. Ponad dwadzieścia prac artystki, można było zobaczyć jak na talerzu, a właściwie na tacy. Miniatury oprawione w szkło oraz srebrne i złote tace zaskakiwały śmiałym połączeniem metalowymi śrubami. Szczęścia dopełniało szkło powiększające, położone na każdym stole gdzie wyeksponowane były prace, pomagając zainteresowanym dojrzeć najdrobniejsze szczegóły miniatur. A było ich mnóstwo i aby zauważyć wszystkie trzeba było zadać sobie trud wzięcia ich pod lupę. Każda z prac, o wymiarze okolo dziesieć na 12 centymetrów, zawiera tak wielką liczbę detali, że aż trudno wprost uwierzyć jak się to wszystko pomiesciło w tak malutkim formacie. Twarze, dłonie, postaci, katedry, zamki, miasta, drzewa, aligatory, żaby, konie, symboliczne szczegóły architektury, czego tam jeszcze nie było, a wszystko ma swoje miejsce na mapie skojarzeń artystki.

- Istotą moich prac jest wieloznaczność - mówi pani Hanna Zbroniec. - Oczywista prawda wynika sama z interpretacji tematów. W konfrontacji i przewrotności najostrzej widać prawdziwy "obraz". Dla potencjalnego zaciekawionego ma to być swoista literatura obrazkowa. Dla mnie to zapis przemyślen językiem, który podziwiam: malarstwo mistrzów wieków poprzednich, od gotyku po renesans. A zaczęło sie od inspiracji bogatym zbiorem manuskryptów, ktory zobaczyłam w J.P.Getty Museum w Los Angeles.

Wszystko już właściwie było, wszystko się z czymś kojarzy, ale takie zestawienie jak fruwające w powietrzu pływaczki na tle starego miasta i żaba wyciągająca łapy w błagalnym geście, dają wiele do myślenia, prowokują do szukania własnych skojarzeń i wniosków.

Przybyli na wernisaż mogli także spotkać się z panią konsul Anną Dzięciołowską, miejscowym radnym Lawrencem Fitzpatrickiem, a także dowiedzieć się szczegółów o nowopowstałej sobotniej szkole polskiej od jej dyrektorki Joanny Ulatowskiej. Wsród zaproszonych gości znaleźli się także ksiądz proboszcz miejscowego kościoła pw. św. Andrzeja, Jeremy C. Bath wraz z członkami rady parafialnej oraz studenci West Lothian College.

Pani konsul Anna Dzięciołowska w krótkim wystąpieniu podkreśliła jak ważne jest życie kulturalne w ogóle, a w szczególności na obczyźnie. Emigracja nierzadko powoduje zerwanie osobistego kontaktu z kulturą narodową, którą zastępuje telewizja. Warte są podkreślenia i docenienia takie inicjatywy Polaków na obczyźnie jak dzisiejsza wystawa.

Radny West Lothian Council Lawrence Fitzpatrick zauwazył, że związki pomiędzy Polakami i Szkotami, które poczęły sie na dobre po II wojnie światowej, kiedy tysiące Polaków, po wygranej - przegranej wojnie, musiało się osiedlić w Szkocji, gdzie znaleźli swoje miejsce, nierzadko wiążąc się na stałe z lokalnymi pannami. Tysiące mieszanych małżeństw dały początek trwałej przyjaźni pomiędzy narodami Szkocji i Polski. Uczniowie w klasach, do których chodziły polskie dzieci, sami z własnej woli uczyli się języka polskiego i do dzisiaj, po kilkudziesięciu latach, pamiętają polskie piosenki.

Ksiądz proboszcz Jeremy C. Bath, krótką modlitwą i błogosławieństwem spowodował, że przybyli na wystawę, zarówno Polacy jak i Szkoci, z przyjemnością zaśpiewali wspólnie kolędy. I to nie byle jak, bo z grupą muzyków, lider - Jacek Ulatowski, gitara plus trzy panie, vocal.
Organizator wystawy, Piotr Kobylecki, zaprosił wszystkich na tradycyjną polską kolację czym wernisaż przemienił się w przyjacielskie spotkanie otwarte na rozmowy o istocie twórczości, a miniatury w szczególności.


Na marginesie trzeba dodać, że niektóre z wystawianych prac Hanny Zbroniec trafiły do kolekcji Richarda Demarco i zostały wystawione na aukcji, z której dochód wspomoże fundację artystyczną w nowootwartej siedzibie Demarco Art Collection & Archive at Craigcrook Castle w Edynburgu.
Na zdjęciu Richard Demarco prezentuje miniaturę Hanny Zbroniec.
PK.

No comments:

Post a Comment

Z powodu niechcianego spamu,
aby skomentować,
trzeba sie zalogowac