Pierwsze wydanie programu informacyjnego 11 Minut.
POD ADRESEM:
http://www.youtube.com/watch?v=XSARcVtxFKU
znajdziesz program pierwszej niezależnej telewizji polskiej.
Zajrzyj także na stronę :
http://www.spynet.pl/
gdzie znajdziesz dalsze informacje.
Pierwsza część dotyczy spraw kryminalnych złożonych w Miedzynarodowym Trybunale Karnym (ICC) przez czołowego profesora prawa w USA, Francisa A. Boyle'a. Skarga dotyczy przestępstw przeciwko ludzkości rzekomo popełnionych przez byłego prezydenta USA, G.W.Busha, jego zastępcę R. Cheney'a, Donalda Rumsfelda, C. Rice, G.Teneta i A. Gonzalesa. Przestępstwa te mają polegać na porwaniach i torturach rzekomych terrorystów z Al Kaidy. Oskarżenie opiera się na tzw. Raporcie Marty'ego, który został opracowany przez ekspertów wyznaczonych przez Parlament Europejski. Rzekomy przewóz porwanych osób odbywał się wg raportu do krajów Unii Europejsiej, które podpisały porozumienia z ICC. Dlatego, mimo że USA nie jest sygnatariuszem tzw. Statutu Rzymskiego, ICC może wnieść nakaz aresztowania oskarżonych. Sprawa ta dotyczy także Polski, gdzie na lotnisku w Szymanach rzekomo lądowały samoloty CIA z porwanymi.
Druga część programu porusza sprawy zagrożenia naszego zdrowia przez niebezpieczne szczepionki. Wypowiadają się: dziennikarka austriacka Jane Burgermeister, dr Robert Verkerk oraz dr Wanda Brajczewska Fischer. Do tematu będziemy powracać w kolejnych wydaniach "11 Minut" - piszą autorzy w notce informacyjnej.
NIE MAMY WYJŚCIA, NIE BĘDZIEMY WAS PYTAĆ CZY MOŻEMY MIEĆ WOLNOŚĆ SŁOWA !
Smolensk-2010.pl CHCEMY PRAWDY O ZAMACHU NA PREZYDENTA
25 Feb 2010
15 Feb 2010
Ach , cóż to był za bal...
Nie można było chyba wymarzyć lepszego terminu na doroczny bal Szkocko – Polskiego Towarzystwa Kulturalnego pod patronatem Konsula Generalnego RP. Ostatnia sobota karnawału, w wigilię św. Walentego 13 lutego, w reprezentacyjnej sali Grosvenor Hilton Hotel w Edynburgu należała do członków i sympatyków Towarzystwa. W tym roku organizatorzy rozprowadzili rekordową liczbę 150 zaproszeń. Sala była wypełniona po brzegi. Poza Szkotami i Polakami, na sali nie brakło gości z Francji, Niemiec, Włoch a nawet z Brazylii.
Na rozpoczęcie balu pani Izabella Brodzińska, chairperson SPTK, w ciepłych słowach przywitała uczestników oraz zaproszonych gości podkreślając liczny udział młodzieży w tym roku, co zostało przyjęte oklaskami, po czym oddała mikrofon Konsulowi Generalnemu RP w Edynburgu panu dr Tomaszowi Trafasowi. Pan konsul w krótkich słowach powiedział o szczególnych więzach polsko - szkockich i roli inicjatyw kulturalnych w ich budowaniu.
Na rozpoczęcie balu pani Izabella Brodzińska, chairperson SPTK, w ciepłych słowach przywitała uczestników oraz zaproszonych gości podkreślając liczny udział młodzieży w tym roku, co zostało przyjęte oklaskami, po czym oddała mikrofon Konsulowi Generalnemu RP w Edynburgu panu dr Tomaszowi Trafasowi. Pan konsul w krótkich słowach powiedział o szczególnych więzach polsko - szkockich i roli inicjatyw kulturalnych w ich budowaniu.
Oboje mówcy zaprosili do zabawy, ale zanim zespól zespól Colina Mac Lennana zaczął grać, czekały nas rozkosze podniebienia. Organizatorzy przygotowali przepyszne menu na ten walentynkowy wieczór, łącznie z afrodyzjakiem w postaci szparagów!
Przed podaniem kolacji, organizatorzy rozprowadzili losy do tradycyjnej tomboli, sponsorowanej między innym przez restauracje: "Pani Solińska", "Bigos", "Cafe Kleofas" oraz Polish Delikatesen "Deli Polonia" a także Hairdresser "Smart Cut". Sponsorom stokrotne dzięki!
"Poloneza czas zacząć - Podkomorzy rusza..." - chciałoby się powiedzieć za wieszczem. Tym razem "Pożegnanie Ojczyzny" zabrzmiało przepięknie, ale czy potrafiliśmy pokazać w tańcu jego wysublimowaną dostojność? Czyż nie zabrakło pary prowadzącej, która jak Podkomorzy potrafiłaby tak poloneza wodzić?
Mnie osobiście brak było elementu ukłonu i podziękowania na zakończenie, co spowodowalo, że nie czuło się powagi i dostojeństwa tego reprezentacyjnego polskiego tańca narodowego.
W każdym bądź razie podziękowania należą się pianiście zespołu Paulowi Carline za wspaniałe wykonanie poloneza Ogińskiego. Z ciekawością będziemy oczekiwać propozycji kolejnego polskiego tańca na następnym balu. A może udałoby się zaprosić profesjonalistów, którzy odtańczyliby na przykład krakowiaka czy kujawiaka? To byłaby niewątpliwie wspaniała duchowa uczta, po której sami chętnie ruszylibyśmy w tany by kultywować tradycję.
Zespół "The Thunderdogs" zaskoczył nas także urokiem wykonania tradycyjnej szkockiej muzyki, do
której tańczyliśmy. Już po krótkiej prezentacji podstawowych kroków, których uczył nas Colin, wszyscy się świetnie bawili, nawet jeśli komuś pomyliła się kolejność figur. Panowie w tradycyjnych klanowych kiltach nadawali ton i trzymali wszystko w rytmie. Dobrze, że parkiet w Grosvenor Hilton Hotel jest dość pojemny i pomieścił nas wszystkich, dobranych spontanicznie i międzynarodowo. Zabawa była przednia, szczególnie dla tych, którzy pierwszy raz byli na takim balu.
Podsumowując, trzeba stwierdzić, że w konkurencji tanecznej szkocka reprezentacja Szkocko-Polskiego Towarzystwa Kulturalnego zdecydowanie wygrała.
Po występie zespołu rozpoczęła się dyskoteka, która zachwyciła wszystkich, poprzez świetny dobór utworów uczestnicy w kwiecie wieku także zapełnili parkiet i dotrzymywali młodszym towarzystwa mimo późnej pory.
Za Marylą Rodowicz chciałoby się wciąż śpiewać słowa Agnieszki Osieckiej:
Niech żyje bal!
Bo to życie to bal jest nad bale!
Niech żyje bal!
Drugi raz nie zaproszą nas wcale!
Orkiestra gra!
Jeszcze tańczą i drzwi są otwarte!
Dzień warty dnia!
A to życie zachodu jest warte!
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Oh, what a ball it was...
One could not dream of a better time for the annual ball of the Scottish-Polish Cultural Association, under the honorary patronage of the Polish Consul General. On the last Saturday of the Carnival, and the eve of St. Valentine's Day, the representative lounge room of Grosvenor Hilton Hotel in Edinburgh was given to the members and supporters of the Association. This year, the organizers sold a record number of 150 tickets. The hall was filled to the brim and along with Scots and Poles there was no shortage of visitors from France, Germany, Italy and even Brazil.
At the start of the ball Mrs. Isabella Brodzińska, S-PCA's chairperson, warmly welcomed the participants and invited guests. Mrs Brodzinska paid particular attention to the fact that so many young people had come this year, which was met with a round of applause. She then handed the microphone to the Polish Consul General in Edinburgh, Dr. Tomasz Trafas. The Consul emphasized the special, close relationship between Poland and Scotland and the role of cultural initiatives in its strengthening.
Both speakers wished us a delightful evening. However, before Colin Mac Lennan's band could start playing, the Pleasures of the Palate awaited us. The organizers have prepared a delicious menu for Valentine's night, including an aphrodisiac - the asparagus!
Before dinner was served, the organizers distributed tickets for a traditional raffle, sponsored by "Pani Solińska", "Bigos", "Cafe Kleofas" restaurants, Polish Delicatessen: "Deli Polonia" and the Hairdresser "Smart Cut". Great thanks to all sponsors!
"Time to commence the Polonaise; the chamberlain proceeds..." - one wants to repeat after the Polish national prophet Adam Mickiewicz. "Farewell to the Fatherland" sounded beautiful; but did we succeed to intensify its sublime dignity in our dancing? Maybe one element was missing - the leading pair, who would lead the polonaise like the Chamberlain had done in the old days. For me personally, this representative national Polish dance also lacked a traditional bow (as a way of saying thank you at the end of the dance); it stripped the dance a little of its seriousness and dignity.
In spite of this, many thanks to Paul Carline, the band pianist, for his wonderful performance of Oginski's polonaise! We will await with interest further versions of this Polish dance at the next ball. Maybe it would even be possible to invite professional dancers who could dance "Krakowiak" or "Kujawiak" for the guests?
It would, no doubt, be great spiritual feast as well as motivation for us to cultivate a tradition (and maybe for our Scottish friends to learn polish dances?).
Next, "The Thunderdogs" band surprised us with the implementation of traditional Scottish tunes. After a short presentation of basic steps, by Colin and his wife Jolanta, everyone enjoyed the dance, even when a mistake in the sequence of figures was made now and then. The men in traditional kilts kept everybody in check and in the right tempo. It is a good thing that the dance floor at the Grosvenor Hilton Hotel is quite vast and there was enough room for all of us - the spontaneous and international crowd.
After Colin's band performance, the disco started luring everybody to the dance floor. Thanks to the right selection of music, both younger participants and those in prime of their lives, quickly filled up the dance floor. Three generations of several nationalities enjoyed themselves until early hours.
In conclusion, the ball was extraordinary and very enjoyable, especially to those who participated in such an event for the first time. When it comes to the dance competition, I must say that the Scottish part of Scottish-Polish Cultural Association had definitely won.
One would like to keep singing Maryla Rodowicz's song (with Agnieszka Osiecka's lyrics):
"Long live the ball!
For this life is a ball of all balls!
Long live the ball!
Next time they won't invite us at all!
Orchestra plays!
Everybody is dancing and the doors are still open!
Day is worth the day!
And the life is worth the effort!"
2 Feb 2010
Wystawa miniatur Hanny Zbroniec w Livingston.
Szczęśliwi ci, którzy mogli uczestniczyć w wernisażu Hanny Zbroniec w Livingston. Nie tylko mogli poznać twórczość artystki w wyborze miniatur i fotografii, poznać ją osobiście i zapytać o interesujące szczegóły twórczości, ale także posmakować wspaniałych dań serwowanych przez Jacka Bugalskiego, właściciela Polish Tradition Bistro, pierwszej polskiej restauracji w Livingston, gdzie wystawa znalazła swe miejsce.
W bardzo pomysłowy sposób przygotowana ekspozycja zapraszała do zajęcia miejsca za stołem. Ponad dwadzieścia prac artystki, można było zobaczyć jak na talerzu, a właściwie na tacy. Miniatury oprawione w szkło oraz srebrne i złote tace zaskakiwały śmiałym połączeniem metalowymi śrubami. Szczęścia dopełniało szkło powiększające, położone na każdym stole gdzie wyeksponowane były prace, pomagając zainteresowanym dojrzeć najdrobniejsze szczegóły miniatur. A było ich mnóstwo i aby zauważyć wszystkie trzeba było zadać sobie trud wzięcia ich pod lupę. Każda z prac, o wymiarze okolo dziesieć na 12 centymetrów, zawiera tak wielką liczbę detali, że aż trudno wprost uwierzyć jak się to wszystko pomiesciło w tak malutkim formacie. Twarze, dłonie, postaci, katedry, zamki, miasta, drzewa, aligatory, żaby, konie, symboliczne szczegóły architektury, czego tam jeszcze nie było, a wszystko ma swoje miejsce na mapie skojarzeń artystki.
- Istotą moich prac jest wieloznaczność - mówi pani Hanna Zbroniec. - Oczywista prawda wynika sama z interpretacji tematów. W konfrontacji i przewrotności najostrzej widać prawdziwy "obraz". Dla potencjalnego zaciekawionego ma to być swoista literatura obrazkowa. Dla mnie to zapis przemyślen językiem, który podziwiam: malarstwo mistrzów wieków poprzednich, od gotyku po renesans. A zaczęło sie od inspiracji bogatym zbiorem manuskryptów, ktory zobaczyłam w J.P.Getty Museum w Los Angeles.
Wszystko już właściwie było, wszystko się z czymś kojarzy, ale takie zestawienie jak fruwające w powietrzu pływaczki na tle starego miasta i żaba wyciągająca łapy w błagalnym geście, dają wiele do myślenia, prowokują do szukania własnych skojarzeń i wniosków.
Przybyli na wernisaż mogli także spotkać się z panią konsul Anną Dzięciołowską, miejscowym radnym Lawrencem Fitzpatrickiem, a także dowiedzieć się szczegółów o nowopowstałej sobotniej szkole polskiej od jej dyrektorki Joanny Ulatowskiej. Wsród zaproszonych gości znaleźli się także ksiądz proboszcz miejscowego kościoła pw. św. Andrzeja, Jeremy C. Bath wraz z członkami rady parafialnej oraz studenci West Lothian College.
Pani konsul Anna Dzięciołowska w krótkim wystąpieniu podkreśliła jak ważne jest życie kulturalne w ogóle, a w szczególności na obczyźnie. Emigracja nierzadko powoduje zerwanie osobistego kontaktu z kulturą narodową, którą zastępuje telewizja. Warte są podkreślenia i docenienia takie inicjatywy Polaków na obczyźnie jak dzisiejsza wystawa.
Radny West Lothian Council Lawrence Fitzpatrick zauwazył, że związki pomiędzy Polakami i Szkotami, które poczęły sie na dobre po II wojnie światowej, kiedy tysiące Polaków, po wygranej - przegranej wojnie, musiało się osiedlić w Szkocji, gdzie znaleźli swoje miejsce, nierzadko wiążąc się na stałe z lokalnymi pannami. Tysiące mieszanych małżeństw dały początek trwałej przyjaźni pomiędzy narodami Szkocji i Polski. Uczniowie w klasach, do których chodziły polskie dzieci, sami z własnej woli uczyli się języka polskiego i do dzisiaj, po kilkudziesięciu latach, pamiętają polskie piosenki.
Ksiądz proboszcz Jeremy C. Bath, krótką modlitwą i błogosławieństwem spowodował, że przybyli na wystawę, zarówno Polacy jak i Szkoci, z przyjemnością zaśpiewali wspólnie kolędy. I to nie byle jak, bo z grupą muzyków, lider - Jacek Ulatowski, gitara plus trzy panie, vocal.
Organizator wystawy, Piotr Kobylecki, zaprosił wszystkich na tradycyjną polską kolację czym wernisaż przemienił się w przyjacielskie spotkanie otwarte na rozmowy o istocie twórczości, a miniatury w szczególności.
Na marginesie trzeba dodać, że niektóre z wystawianych prac Hanny Zbroniec trafiły do kolekcji Richarda Demarco i zostały wystawione na aukcji, z której dochód wspomoże fundację artystyczną w nowootwartej siedzibie Demarco Art Collection & Archive at Craigcrook Castle w Edynburgu.
Na zdjęciu Richard Demarco prezentuje miniaturę Hanny Zbroniec.
PK.
Subscribe to:
Posts (Atom)